|
Prośba! :) Zbieram i kolekcjonuję stare modlitewniki (sprzed II Soboru Watykańskiego) [- Modlitewnik ->]. Lubię się z nich modlić. Masz taki i nie wiesz co z nim zrobić? Jeśli chcesz, aby modlitewnik trafił w dobre ręce, albo chcesz sprawić mi radość, to skontaktuj się ze mną i zwyczajnie przyślij mi go. :) Będę bardzo wdzięczy. A dodatkowo zawartość modlitewnika wzbogaci mój dział modlitw na stronie i może ktoś jeszcze skorzysta. |
Podczas tych rekolekcji (ONŻ Ist) bardzo silnie przekonałam się, że wiara to nie emocje, uczucia, które przecież przemijają, ale wiara to ZAWIERZENIE, to uznanie, że Jezus wie lepiej, co jest dla mnie dobre. Cieszę, że nie przeżyłam tych rekolekcji czysto emocjonalnie, a bardziej świadomie – by móc wybierać Chrystusa w codziennych sytuacjach. Nie „walnął piorun” – Bóg powoli przemieniał moje serce, „dostrajał” je do Swojego Serca, bym mogła swoim postępowaniem wyznawać: „Jezus jest Panem”. Widać Chrystus przez tę oazę chciał mi powiedzieć: „Tyśka, zobacz, w których miejscach w twoim życiu jeszcze Mnie nie dopuszczasz do głosu. Musisz zacząć ŻYĆ wiarą, a nie tylko ją wyznawać.”
Bardzo się cieszę, że mogłam przeżyć te rekolekcje. Wprawdzie były one dla mnie ciężkie i, trzeba przyznać, wyczerpujące psychicznie, ale mam nadzieję, że również bardzo owocne. Bo przecież „ci, którzy we łzach sieją, żąć będą w radości”. [PS 126,5] Najlepszym podsumowaniem tego, co przeżyłam podczas tych rekolekcji, są słowa Psalmu 116, więc nimi właśnie zakończę: Alleluja. Miłuję Pana, albowiem usłyszał głos mego błagania, bo ucha swego nakłonił ku mnie w dniu, w którym wołałem.
Tysia
Cześć mam na imię Agnieszka i chciałam opowiedzieć Wam o miłości jaką ukochał mnie Pan.
Jak chodziłam do szkoły podstawowej, (bo nie było wtedy jeszcze gimnazjów), koleżanki z równoległej klasy zaproponowały mi żebym pojechała z nimi na rekolekcje wakacyjne: że będzie super, że będziemy się modlić i poznam inny świat. Ponieważ bardzo je lubiłam to nie zastanawiając się dłużej zgodziłam się i dopiero jak wróciłam do domu to strach mnie obleciał. Zaczęłam się zastanawiać: no jak to ja na rekolekcjach gdzie wszyscy się modlą? Czy ja tam będę pasowała? i taka strasznie przestraszona pojechałam. Z początku czułam się strasznie niepewnie, nie znałam piosenek religijnych, modlitw a to sprawiło, że czułam się samotna więc pomyślałam sobie, że to nie dla mnie i wracam do domu.
Jezus jest dla mnie dzisiaj przede wszystkim Zbawicielem. Tym, który ożywia we mnie to, co umarłe; Tym, który podnosi mnie z beznadziei i towarzyszy silnym ramieniem, bym nie upadała. Tym, który kocha mnie mimo wszystko – mimo mojego uporu, niecierpliwości, słabości – i jest mimo wszystko przy mnie. Towarzyszy mojemu życiu w każdej jego chwili. Jezus jest moim Trenerem i Przewodnikiem – pokazuje mi, jak żyć, którą drogą pójść, jakich wyborów dokonywać, jak pracować nad sobą. Dopinguje, bym się nie poddawała. Uczy, cieszyć się drobnymi sukcesami. Uczy wdzięczności. Bóg tworzy dzisiaj moje życie. Każde „dzisiaj”, na nowo. Pokazuje wartość mojego życia i uczy radości z tego, jak wspaniałą mnie stworzył.
Żaneta
Jezus! Mój Bóg, mój Król, mój Zbawiciel! Ten, który mnie wybrał i wezwał po imieniu. Prowadzi mnie tam gdzie On chce. A ja staram się iść za Nim. To trudna droga, czasem zawracam, odchodzę, upadam... A On – Miłość cierpliwie czeka, woła, podnosi. Już kiedyś zbawił mnie od moich grzechów i słabości. Zgodził się umrzeć na krzyżu za mnie, zamiast mnie. Gdyby nie Jezus czekałaby mnie śmierć. Ale On umarł za mnie, a potem zmartwychwstał, zwyciężył śmierć. Zwyciężył moją śmierć. Jezus daje mi życie. Jego wybieram na mojego Króla, chcę żyć tak jak On naucza, Jemu chcę podporządkować wszystko. Ty Jezu jesteś moim Życiem. Amen!
Karolina
Bóg przez oazę mnie przemieniał. Wyzwalał z samotności, kompleksów, zamknięcia w sobie. Tu, we wspólnocie, (Bóg) dał mi nowe imię, nazwał „Tygrysem”, uczył mnie radości, spontaniczności, bycia sobą. Nazwał mnie swoją umiłowaną córką i codziennie przekonuje mnie o swojej miłości: sprawia małe cuda w mojej rodzinie, na studiach, podnosi mnie z czułością, gdy upadam. Wiem, że w Jego oczach jestem kimś niezwykłym, bardzo cennym i że już niczego nie muszę się bać. Wspólnota jest dla mnie miejscem, gdzie się rozwijam i wzrastam. Tu uczyłam się modlitwy, myślenia, przyjaźni, dojrzałego chrześcijaństwa. Tu doświadczałam, że jestem kochana po prostu dlatego, że jestem. Że nie muszę nic nikomu udowadniać, ze mogę być sobą, nie muszę udawać. Tu odkrywałam, że moje życie może być wielkie, piękne, radosne i twórcze. Bóg? Jest dla mnie Ojcem – Kimś, kto kocha i jest blisko. I kto pragnie, bym Żyła, a nie tylko wegetowała;)
Ania
Pan Bóg jest przy mnie od początku-od mojego pierwszego dnia życia. Ale Jego obecność nie zawsze dostrzegałam. Najtrudniej było mi Go dostrzec we mnie samej i widzieć siebie jako kogoś, kogo Pan Bóg kocha. Wiele lat myślałam, że moje narodziny to pomyłka, przypadek lub zdarzenie, które po prostu się zadziało, ale nie ma większego znaczenia. To przykre doświadczenie wzmacniał jeszcze mój ziemski tata. Przez wiele lat żyłam w przekonaniu, że nic nie jestem warta a moje serce to jedna wielka pustka , dno i ciemność. W 1997 r. trafiłam do wspólnoty Ruchu Światło-Życie i krok po kroku, dzień po dniu, rok po roku, Pan Bóg przekonywał mnie, że JEST, BYŁ i BĘDZIE a do tego, że jest mi przychylny, chce dla mnie dobrze i nie brzydzi się mną, ale kocha mnie. Powiedział do mnie: Jesteś Moim dziełem, stworzona w Chrystusie, dla dobrych czynów, które z góry przygotowałem, abyś je pełniła (por. Ef 2, 10) Życie doświadcza mnie nie mniej niż przed spotkaniem Boga, ale coraz łatwiej uwierzyć, że nad wszystkimi wydarzeniami czuwa Bóg i jest w nich sens, który On zna i chce mi przekazać. Uczy mnie też, że miłość to konkretne postawy wobec mojego męża, rodziców, otoczenia-że to przebaczanie, oddanie swoich sił, wyzbywanie się egoizmu… Jego Duch pomaga mi żyć w ten sposób.
Justynka
Wspólnota jest dla mnie znakiem Boga, który troszczy się o mnie przez ludzi. Walczy o moją wolność, wiarę, poczucie własnej wartości i cel mojego życia. To we wspólnocie dokonywały się najważniejsze decyzje w moim życiu i też tam przeżywałam to co najtrudniejsze. Jestem pewna, że nie byłabym kim jestem, gdyby nie wspólnota. Dziś największym darem jest dla mnie to, że jestem ważna i potrzebna, mogę dawać to, co mam i widzieć jak to owocuje, jak ludzie zmieniają się tuż obok mnie. Bóg działa, a mi pozwala w tym uczestniczyć, a czasem nawet używa moich rąk! Chwała Panu!!
Paulina
Jest dzień 31.03.2012 roku - zwyczajny, deszczowy dzień. Niby wszystko tak jak to bywa w sobotni, przepełniony lenistwem poranek. Coś jednak zaczyna się dziać… Zaczynam rozmawiać ze współlokatorką. Coś mnie w tej dyskusji mocno uderza. Jej słowa – wydają się być tak szczere i prawdziwe, że trudno w nie nie uwierzyć. Ona wychodzi i zostaję sama z Pismem Świętym. Rozmyślam nad wypowiedzianymi słowami i długo modlę się Słowami Pisma Świętego. Czuję, że w tym momencie przychodzi do mnie sam Pan Jezus i wskazuję mi fragment z 1Kor, 37-41, mówiący o tym, że nie mogę się do nikogo porównywać . On chce bym przyjęła swą wyjątkowość i piękno, taką jaką zostałam stworzona. Kiedy Zły wypala mego ducha i dotkliwie mnie rani, proszę Jezusa by był ze mną i pomógł nieść mój krzyż, który przyjmuję z woli Ojca. Tylko On najlepiej może mnie zrozumieć i rzeczywiście mi pomóc. Im mocniej Zły daje się we znaki, tym niżej Jezus schyla się ku mnie z krzyża by opowiedzieć mi o Swojej bezgranicznej Miłości do mnie i mówi żebym się nie bała, bo jest przy mnie. Ci którzy mnie dobrze znają, wiedzą, że tego czego boję się najbardziej na świecie to Demony i wszelkie filmy z egzorcyzmami brrrrrrr. Święta nie jestem (może kiedyś :D), jednak Zły niemiłosiernie nęka mnie poprzez usilne wmawianie mi, iż w oczach ludzi mam bardzo niską wartość, że jestem nielubiana (co często stanowi barierę z mojej str.w kontaktach interpersonalnych), mało atrakcyjna, że nigdy nie znajdę pracy, stabilizacji, mężczyzny, domu i najgorsze- że ludzie się nade mną litują (szczególnie jeśli chodzi o brak pracy). Już z samej rozmowy ze współlokatorką okazuje się, że to wierutne kłamstwo, które sobie systematycznie wkręcam. Myślę, że już tu Bóg maczał swoje paluszki, by otworzyć mi oczy. Po modlitwie w Piśmie, sięgnęłam po książkę pisaną na klęczkach (Francesco Bersini: Mądrość Ewangelii), gdzie czytam: Jeśli pragniesz stać się osobą duchową, jedną z najważniejszych cnót w jakiej należy się ćwiczyć jest wytrwałość (por. 1TM 6,11). Myślę sobie: Nieeeeeeeee, przeginasz Ojczulku. No, ale tak właśnie Bóg sprawdza moją cierpliwość i pokorę, wobec sytuacji w której się znalazłam – braku pracy. Czytam dalej: Pan czasem czeka z wysłuchaniem twoich próśb, aby wzrastały twoje zasługi . I wszystko jasne! W dodatku zapewnia mnie, że nie pozwoli mi zginąć z głodu, więc musi to być jakiś chytry plan Boga wobec mnie :D. Na koniec dnia przypadkowo oglądam filmik o tym, że jestem Boskim Arcydziełem i już nie mogę… Dobrze że dzień się już kończy ufff. Dziś Bóg zabiera mój strach po raz kolejny i wiem, że nie zawaha się tego zrobić raz jeszcze i jeszcze, jeśli tego mocno zapragnę. Może jutro zabierze Twój, jeśli mu na to pozwolisz .
Chwała Panu!
Iza
(Świadectwo opublikowane na profilu DA na facebooku,
Duszpasterstwo Akademickie św. Anny w Warszawie, 6 kwietnia)
Jestem szczęśliwa! Żyję we własnych marzeniach :) Tak jestem bardzo szczęśliwa :D Są we mnie ogromne pokłady radości, optymizmu, zaufania! :) Często zastanawiałam się skąd to się bierze, gdzie jest źródło, dlaczego mam taką łaskę, czemu akurat ja :)
Ale był moment, kiedy upadłam… Przeprowadziłam się do Warszawy z ukochanego krakowskiego, studenckiego życia i przestałam sobie z tym radzić. Dreptałam ulicą z pracy do pociągu, z pociągu do mieszkania, z mieszkania do pociągu, z pociągu do pracy. Patrzyłam na okna mieszkań, na ludzi i myślałam o tym, jak bardzo są nieszczęśliwi! Nikt nie jest szczęśliwy, bo to życie zwyczajnie nie ma sensu. Żadnego. Przestraszyłam się, ja Judyta straciłam mój optymizm – straciłam moją tożsamość. Zaczęłam się modlić, a raczej krzyczeć do Boga, w każdym momencie mu wyrzucałam, pytałam go, dlaczego jest taki zły, złośliwy, wredny, czy sprawia mu przyjemność mój ból? Miałam tylko pragnienie. znalezienia jednej grupy ludzi, jednego miejsca, gdzie będę u siebie, gdzie będę miała prawo być sobą. Marzyłam o mieszkaniu, gdzie będę chciała wracać. Albo o pracy, gdzie będę akceptowana. Krzyczałam do Niego, że dobry Bóg dałby mi chociaż wspólnotę ludzi wierzących, z którymi będę mogła wzrastać. Tęskniłam. Za moim życiem, za mną, taką jak kiedyś. Za sensem życia. Dreptałam nie wiedząc, po co to wszystko. I wtedy pomyślałam, że jeżeli kiedykolwiek znajdę odpowiedź na pytanie, po co się żyje, dlaczego warto, zapiszę ją sobie i będę po nią sięgać w każdym trudniejszym momencie.
I Jezus – Maksymalista nie tylko dał mi wspaniałą wspólnotę, ale kazał iść za sobą i powoli naprawiał wszystko, zesłał mi cudownych ludzi, miejsca w Warszawie, które pokochałam. Nauczył na nowo optymizmu, radości. A w serce wlał pokój, opanowanie. Nie pomógł troszkę, ułożył wszystko! Pozwolił trwać w cudzie, doświadczać go codziennie i znów żyć we własnych marzeniach. I na nowo jestem szczęśliwa, moja wiara jest jeszcze silniejsza, chcę świadczyć i pokazywać Jezusa innym. I wiem, gdzie szukać szczęścia - w Jezusie, a On już dalej się zatroszczy. Z Jezusem nie boję się o nic, wiem, że daje mi wszystko, spełnia moje pragnienia, pozwala mi podróżować, poznawać świat, żyć na maxa, mieć cudownych przyjaciół, chodzić do kawiarni, uczyć się języków, pracować i być docenianą. Z nim nie boję się o męża – bo wiem, że będę mieć najlepszego, o pieniądze, bo załatwi mi je, jak zabraknie, o szczęście, bo JEZUS DO SZCZĘŚCIA MNIE POWOŁAŁ. Ufam Mu, a On pomagał i pomaga mi we wszystkim :) Zdawać egzaminy, znaleźć kasę na wyjazd, rozmawiać z ludźmi, jest w każdej historii mojego życia, w każdej błahostce, bo Jezus jest moim Panem zawsze. Nawet jak się spóźniam na pociąg, to nie wkurza się na mnie, ale kolejny raz pomaga mi to rozwiązywać :D Trzeba walczyć. Bo wspinaczka ku szczęściu nie jest łatwa, ale jest piękna!
I za to CHWAŁA PANU!
SOWa :P
(Duszpasterstwo Akademickie św. Anny w Warszawie, 5 kwietnia 2012)
Profil katolickich duchownych.
więcej w zakładce: "Kapłaństwo" oraz "Strony i blogi księży".
Odwiedza nas 36 gości oraz 0 użytkowników.
![]() |
Zabrania się kopiowania i rozpowszechniania materiałów znajdujących się na tmoch.net (szczególnie autorskich grafik i fotografii) bez zgody właściciela witryny. Niniejsza witryna jest w ciągłym rozwoju; strony są dodawane, modyfikowane i... czasami niektóre usuwane. Czasem pozwalam sobie modyfikować, poprawiać bądź uaktualniać już istniejące notki. Taki już jestem :) Aby wesprzeć dzieło ewangelizacyjne "tmoch.net", zobacz zakładkę "wsparcie" [->]. |
||||||
![]() |
![]() |